Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/317

Ta strona została przepisana.

grzesznemi rozkoszami świata; widziałem, jak księża, mając na ustach miłość ku Bogu i bliźnim, sercem lgną do różnych marności świeckich i miłują tylko samych siebie, szukając bogactw i znaczenia, zbytkując i kupcząc świętością swego powołania. Widziałem to wszystko i mówiłem sobie, że snadź zbliża się już chwila, kiedy świat w swych nieprawościach zaginie. Aż tu zaświeciła gwiazda Betleemu, niebieska gwiazda, po któréj poznałem poranek nowego życia. Tam, na grodzie Kozim, ujrzały me oczy mistrza, zesłanego przez Boga, uszy me słyszały z ust jego słowa prawdy czystéj. A gdy doleciała mnie wiadomość o męczeńskiéj śmierci jego, zacisnąłem pięści, zazgrzytałem zębami, okułem cep swój i opuściłem swą chatkę. Jedyném pragnieniem mojém było: oddać życie swoje za Prawdę Bożą. Stara ręka moja ledwie cep udźwignie, a mimo to już w trzech potyczkach wywijałem nim w najpierwszych szeregach. Miecze i strzały nieprzyjaciół jakby naumyślnie omijały mą głowę siwą; ani kropli krwi dotychczas nie przelałem jeszcze za wiarę. Ale teraz jakiś głos wewnętrzny mówi mi, że zobaczę bitwę, najstraszniejszą ze wszystkich stoczonych dotychczas, i że w niéj znajdę nakoniec śmierć chwalebną za Kielich i zakon Pański.
— A kiedy będziemy jedli wieczerzę? — zapytał brat Maciéj.
Starzec zdziwiony spojrzał na niego, nie mogąc na razie oswoić się z tym nagłym zwrotem od rzeczy niebieskich do najbardziéj materyalnych ziemskich. Po