— Uf! uf! szelmowska lekkość księżycowa! — mówił nasz tancerz z musu, gdy cokolwiek okiełznał rozpasane ruchy swéj osoby. Przypomniał sobie przytém książkę; podniósł ją z ziemi i włożył do prawéj kieszeni bocznéj, gdyż lewa, jak wiemy, była rozdarta; ale w chwili, gdy ją kładł, namacał w niéj jakiś przedmiot; wyciągnął go i krzyknął z radości.
Podczas ostatniéj swéj wizyty fatalnéj u Würfla zjadł dwie pary kiełbasek wiedeńskich z chrzanem; ponieważ były doskonałe, kazał więc da capo jeszcze cztery pary zawinąć w papier, aby skonsumować je w domu. Te właśnie cztery pary kiełbasek trzymał przed rozpromienionemi oczyma. Szybko zrewidował wszystkie pozostałe kieszenie, lecz nic już w nich nie znalazł; jednakże przekonał się, że podczas straszliwéj swéj podróży nic nie stracił z rzeczy przy nim będących. Sakiewka, zegarek z łańcuszkiem, scyzoryk z korkociągiem, piwomiar i pasek gumowy z porcelanowym guzikiem do oznaczania wielkości kufla, wogóle wszystko było na swojém miejscu.
Nasz bohater z apetytem zabrał się do kiełbasek. Ponieważ zaś lekkie nogi ciągle mu się chwiały, a jedzenie podczas tańca jest niezupełnie wygodne, przeto usiadł znów na ziemi, czy téż na księżycu, lecz już z należną ostrożnością, aby zbyt szybkiém siadaniem nie uszkodził sobie najważniejszéj w takiéj pozycyi części ciała.
Pan Brouczek w oka mgnieniu pochłonął trzy pary kiełbasek; przy czwartéj nagle się zatrzymał. Przyszło mu na myśl, czy istotnie uczeni nie mają słuszności
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/32
Ta strona została przepisana.