Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/320

Ta strona została przepisana.

— Nieszpory przed niedzielą? A przecież dziś mamy piątek dopiero — zawołał brat Maciej, przypominając sobie, że jadł wczoraj, przed swém nieszczęsnem wyjściem na Hradczany, zwykłą czwartkową potrawę: groch z wieprzowiną.
— Mylisz się, dziś mamy sobotę, dzień świętéj Małgorzaty — odparł Stach.
— Właśnie dlatego dziś piątek. Wszak wczoraj, to jest we czwartek po obiedzie, przypomniałem sobie, alem na wieki potém zapomniał, że trzeba po drodze na Hradczany kupić jakiś podarek dla swéj gospodyni z powodu jéj imienin dzisiejszych — mówił daléj Brat Maciej, i w duchu dodał: — Pięknie obchodzę jéj imieniny!
Stach nie dał się atoli przekonać, a Brouczek zaprzestał dalszego dowodzenia.
Był już dobrze senny po całodziennym trudzie. Obecnie w myśli uśmiechnęła się mu nawet i sypialnia u Domszyka ze swemi pierzynami i łożem wysokiem. Z jaką rozkoszą teraz po dobréj kolacyjce, odpocząłby sobie w téj bezpiecznéj i spokojnéj komnatce na miękkiéj pierzynie! A tu tymczasem musi spać na twardéj ziemi pod gołem niebem, a w dodatku wśród dzikiego uzbrojonego ludu.
Postanowił sobie, aby przy pierwszéj lepszéj sposobności rzucić ten obóz Żyżki, ukryć się gdzieś w lasach, a natychmiast po stłumieniu powstania wrócić do Pragi. Takie towarzystwo wcale nie dla niego. Każdego urwipołcia nazywać bratem! gdybyż przynajmniéj dobrze zapijali owo braterstwo! Ale gdzie zaś! Brat tu, brat tam, a mimo to, postawią cię pod murem, abyś ka-