zatkał sobie palcami. Mimo to słyszał dość długo jeszcze i głos Korandy, i okrzyki rozentuzyazmowanych braci i sióstr.
Wszystko dopiero wtedy ucichło, gdy zupełny zmrok zapadł i na dole ukazały się ognie, zapalone tak w obozie krzyżowców, jak i w taborze Żyżki. Niektóre z nich oświecały grupy stojących tu i owdzie ludzi i postać mówcy z wzniesionemi do góry rękoma, który w swym zapale chciał, jak się zdawało, wzbić się do nieba.
Kazanie zakończyły ogłuszające okrzyki słuchaczów.
— Chwała Bogu! — odetchnął brat Maciej i znowu położył się na ziemi. Wtém rozległ się śpiew:
Bozkich praw obrońcy,
Miejcie ufność w Panu,
Czerpcie siłę z niebios
I wierzcie niezłomnie,
Że z pomocą Boga
Zawsze zwyciężycie!
Z początku nuciła nieliczna tylko garstka, ale stopniowo zwiększała się liczba głosów i drugą zwrotkę pieśni śpiewano już ogromnym chórem:
Pan każe się nie bać
Tych, co ducha gnębią;
Każe oddać życie
Za miłość i wiarę.
Przeto naprzód, bracia!
Podnieście się duchem!