Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/325

Ta strona została przepisana.
XII.

O słońce wielkiego, wiekopomnego dnia! Ty, coś przyświecało skromnéj garstce bohaterów, jakich niewielu było w dziejach ludzkości; coś pokazało przed światem, co może naród maluczki ale pełny zapału i gotowy do ofiar największych; ty, pochodnio niebieska, coś zaświeciła nad górą Witkową, aby bohaterskich przodków naszych czoła przystroić gloryą sławy nieśmiertelnéj! O słońce, którego odblaski i teraz jeszcze, po setkach lat, rozpłomieniają i pobudzają do silniejszego bicia omdlałe serca potomków! Ile uczuć się kryje w piersiach czeskich, ile słów gorących posiada nasz język — wszystko to winno było spłynąć w jedną odę podniosłą, witającą twój wschód tryumfalny na złotem purpurowém niebie!
Ale z czasem zmienili się ludzie! Niezliczoną ilość razy już wschodziłoś, jak wówczas nad górą Witkową, ale już nigdy nie widziałoś tak wielkich mężów bożych, a po upływie kilku stuleci świecisz dziś nad pokoleniem mizerném bez prawdy i siły, bez zapału, który kazał niegdyś ostatnią krwi kroplę przelać za ideał uko-