twierdząc, że na księżycu niéma żadnych zwierząt ani roślin.
— Czémżebym się tu żywił, o Boże! Musiałbym marnie zginąć z głodu i pragnienia, gdyż, jak się zdaje, niéma tu ani kropli wody, nie mówiąc już o piwie!
Na tę myśl dreszcz przebiegł po ciele nieszczęśliwego. Po chwili jednak nabrał otuchy:
— Nie, tak źle nie będzie! Uczeni mogą się mylić. Tak, naprawdę się mylą, szkaradnie się mylą. Wszak nieraz myślałem sobie: co mogą panowie profesorowie wiedziéć o księżycu, gdy noga żadnego z nich na nim nie postała. Zresztą mamy jasny dowód: mówią, że ziemia wszystko przyciąga, a tymczasem mnie na księżyc puściła. Mówią daléj, jakoby na księżycu nie było powietrza.... Gdyby to było prawdą, nie mógłbym oddychać, a przecież jestem, dzięki Bogu, dotychczas żywy i zdrów.
Ta ostatnia uwaga pocieszyła pana Brouczka nadspodziewanie.
— Nie napędzaj sobie przedwcześnie strachu, mój Macieju! — zawołał wesoło. — Tę ostatnią parę kiełbasek schowasz na późniéj. Skoro jest na księżycu powietrze, znajdzie się tedy i woda, a jeśli jest woda, muszą być także i rośliny, no i zwierzęta prawdopodobnie. Bo daję głowę, jeśli tu nie mieszkają jakieś stworzenia rozumne takie, jak na ziemi my, ludzie. Wszakże sam rozum dyktuje, że księżyc musi być zamieszkany! W przeciwnym razie po co miałby istniéć? Juści nie po to, aby zaglądał w okna ładnych dziewczątek, lub przyświecał podpiłym kolegom, wracającym z knajpy.
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/33
Ta strona została przepisana.