Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/336

Ta strona została przepisana.

Przeklęta dewotka! kropiła tu po mnie izbę wodą święconą, — mruknął pan Brouczek.
Wtém doleciał uszu jego potężny głos dzwonu. Przypuszczając, że jest to ostatnie dzwonienie na trwogę w obec zwyciężającego nieprzyjaciela, pośpieszył czémprędzéj przeoblec się w swoje dawne suknie.
Szybko zrzucił z siebie odzienie średniowieczne, spodnie czerwono-zielone ze wstrętem cisnął do kąta, a natomiast naciągnął swe własne, teraz mu w dwójnasób milsze odzienie, leżące na kufrze, obok którego znalazł i bóty swoje, należycie już poprawione. Wciągnął je szybko na nogi, a stare średniowieczne obuwie rzucił również w kąt, gdzie leżały spodnie; zegarek i inne drobne rzeczy przełożył z woreczka do swoich poczciwych kieszeni i w końcu od stóp do głowy okrył się klokiem, aby zakryć nowoczesny swój ubiór.
Z pogardliwym uśmiechem spojrzał jeszcze na klepsydrę we framudze i inne rzeczy, znajdujące się w izbie, którą z radością pożegnał i wybiegł na balkon.
Gdy przechodził obok zamkniętych drzwi od świetlicy, gdzie obiadował, żywiéj zabiło mu serce na wspomnienie pięknej córy Janka z pod dzwonu. Jakkolwiek przygody na polu Szpitalném i górze Witkowéj zatarły na chwilę jéj obraz w duszy jego, jednakże teraz znowu stanęła mu przed oczyma wdzięczna postać dziewczęcia. To nie zdołało atoli zatrzymać go w średnich wiekach. Szybko zbiegł ze schodów i bez przeszkody dostał się na ulicę.