Uzbrojeni stanęli z nieszczęśliwym Brouczkiem na rogu ulicy Celetnéj, gdzie najwięcéj było ludzi. Tam na wysokim kamieniu stał jeden z wojowników, świadek walki, i opowiadał cały jéj przebieg zgromadzonemu ludowi, który co chwila wybuchał głośnemi okrzykami radości.
Biedny pan Brouczek, będąc w strachu śmiertelnym, nie mógł zauważyć treści opowiadającego, przeto, wyręczając go, sami podajemy tu w kilku słowach to, co nam historya zapisała o bitwie na górze Witkowéj.
Jak wiemy, początek potyczki nie był pomyślny; ale dzielny wódz w porę wysłał część cepników, którzy, przeszedłszy przez winnicę, zaszli tył nieprzyjacielowi i zmusili go tém do cofnięcia się w bok na stojących miśnieńców; ci zaś ostatni, skutkiem wązkiego bardzo w tém miejscu szczytu góry, nie mogli ani z końmi swemi się poruszać swobodnie, ani pieszo rozwinąć się porządnie, aby iść do ataku; zmuszeni więc byli cofać się w kierunku forteczki północnéj, przyczém znaczna ich część, nie mogąc oprzeć się straszliwemu atakowi cepników, spadała razem z końmi na dół. Ci zaś, co z początku, zsiadłszy z koni, zaatakowali forteczkę, teraz, zaatakowani przez przybyłą pomoc, częścią legli pod kamieniami i cepami, częścią w ucieczce pospadali na dół, kręcąc sobie karki i rozbijając głowy. Wojsko krzyżowców na polu Szpitalném, patrząc na takie uwijanie się cepów taboryckich na szczycie góry i widząc nieustanne spadanie koni i jeźdźców na dół i sromotną porażkę miśnieńców, zatrwożyło się niepomiernie; a gdy w tejże chwili zastępy mieszczan prazkich i wieśnia-
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/341
Ta strona została przepisana.