będzie Bóg pochwalony za to zwycięztwo, którego udzielił garstce ludu swego nad mnóstwem dumnych nieprzyjaciół!“
— Podziękowaliśmy już Bogu na samém pobojowisku, odśpiewawszy na klęczkach hymn dziękczynny — zawołał ktoś z tłumu, — ale chwała wielka należy się Żyżce, który swą przebiegłością pobił nieprzyjaciół na górze Witkowéj. Bracia, od téj pory górę tę nazwijmy Żyżkową górą, na wieczną tego zwycięztwa pamiątkę
— Dobrze, dobrze! — krzyknął tłum cały. — Niech żyje brat Żyżka!
W téj chwili ukazały się nowe tłumy, towarzyszące wojownikom prazkim i części toborytów z samym Żyżką na czele. Orszak ten cały, wśród średniowiecznych domów się posuwający, nastręczał wielce malowniczy obraz, pełny ruchu, siły i życia. Na przedzie szedł zastęp młodzieży taboryckiéj z procami w rękach, a obok niego mnóstwo dzieci mieszczańskich, niosących gałęzie zielone i wywijających małemi mieczykami lub kijami.
Radość i duma odbijały się na twarzy malców, którzy jednocześnie świeżemi i dźwięcznemi głosami śpiewali prostą wprawdzie, ale pełną uczucia piosnkę, ułożoną naprędce na polu bitwy po zwycięztwie przez księdza Czapka. Teraz sam jéj autor szedł na przedzie i razem z dziećmi śpiewał:
Dzieci, piosnkę zaśpiewajmy,
Bogu winną cześć oddajmy
Razem ze starymi!