Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/349

Ta strona została przepisana.

wiek oświecony, w którym wprawdzie miliony umierają w okropnych mękach na polu bitwy, ale natomiast prezentuje się kat w rękawiczkach skazanemu. Nawet w romansach najbardziéj krwawych nie spotykamy się z egzekucyą taką, jaka się zdarzyła w Pradze 14-go lipca 1420 roku na panu Brouczku i 21-go sierpnia 1421 roku w Rudnicy na śmiałym nowatorze Marcinie Housku, zwanym inaczéj Loquisem, i na jego towarzyszu, księdzu Prokopie, w podobny sposób wykonana[1].
Katastrofę tę nasz bohater przypomina sobie bardzo niedokładnie, jako wielce zamglony obraz. I nie dziw: był to najstraszniejszy dzień w jego życiu; śmiertelna trwoga pozbawiła go zmysłów, nie mógł więc dokładnie ani widziéć ani pojmować tego, co się wkoło niego działo.
Wpół-żywy dowleczony był wśród krzyku i łajań ludu do pręgierza na placu Staromiejskim, gdzie wkrótce stanął stos z drzewa i słomy. Jednocześnie przytoczono dużą beczkę (usłyszał jeszcze, jak we śnie, że beczkę tę wzięto z ”Piekła“); rozległ się trzask zapalonego drzewa, buchnęły kłęby dymu i zamigotał płomień, którego odblask padł na stojące dokoła tłumy. Tuż koło stosu ukazała się nagle postać staréj baby, kiwającéj głową i szepcącéj drżącemi usty:

— Dobrze tak, dobrze, spalcie czarownika! Oto tu rzucam na stos jakieś jego pudełeczko piekielne z zaklętemi słowami i jakieś liście dyabelskie, któremi

  1. Głośni husyci, spaleni w tym czasie.(Przyp. tłum.)