Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/353

Ta strona została przepisana.

sposobem wlazł do beczki, która stała w kącie pod rynną dla zbierania wody deszczowéj. W inny sposób trudno sobie całą tę rzecz wytłumaczyć, chyba trzebaby przypuścić, że pan Brouczek poraz wtóry dostał się na księżyc, a ztamtąd dopiero, pod wpływem jakiéj siły przyciągającéj, zleciał wprost do beczki na podwórka Würfla.
Bohater nasz na wszystkie te domysły stanowczo pokręcił głową, zaprzeczając tém oczywiście, ale ani słowa głośno nie wyrzekł.
Tymczasem, gdy pani Würflowa przygotowywała w kuchni posiłek, pan Brouczek ściągnął, za radą Würfla powalane swoje odzienie i owinął się w jego szlafrok stary. Szczęściem nie było na wikarce jeszcze nikogo z gości, gdyż była to dopiero godzina ósma rano. Dopiero gdy cokolwiek nasz nowożytny Dyogenes pokrzepił się śniadaniem, wypił dwie szklanki pilzneńskiego i ubrał się na powrót w swoje już wysuszone i wyczyszczone szaty, otworzyły się przy trzecim kuflu milczące dotąd usta.
Mógł z początku pod wpływem oczywiście świeżego wrażenia naszkicować tylko główne zarysy swych niebywałych wypadków.
Pan Würfel słuchał wprawdzie w niemém podziwieniu, ale zarówno kręcił niedowierzająco głową i nakoniec stanowczo zaprotestował przeciw twierdzeniu Brouczka, by gdzieś w okolicy jego posesyi znajdował się otwór, którędy goście jego mogliby się dostawać do wieków średnich.