ścicielom domów. Miałem na ziemi jednego tylko malarza, który był lokatorem z pod ciemnéj gwiazdy!
— Ja sam jestem poetą — mówił mu daléj selenita, — a imię moje, Gwiazdomir Błękitny, znane jest chlubnie, mówiąc nawiasem, na całym księżycu.
Jeśli selenita sądził, że swą poezyą zaimponował mieszkańcowi ziemi, mylił się bardzo. Pan Brouczek uśmiechnął się pogardliwie i tylko mruknął:
— Gwiazdomir Błękitny! Także nazwisko!
— Dziwisz się? Przecież to nazwisko zupełnie zwyczajne. Jakże się ty nazywasz?
— Tak górnolotnie, jak waćpan, nie — odparł Brouczek z naciskiem na tém grzeczném słowie waćpan. — Zowię się tylko Maciéj Brouczek.
— Brouczek! Więc i nazwiska swoje, biedni ziemianie, zbieracie w nikczemnym prochu. Wypożyczacie je od nędznych owadów[1]. A jakie jest twoje zajęcie?
— Jestem właścicielem domu.
Zawiódł się nasz bohater, sądząc, że swą odpowiedzią uczyni na selenicie niemałe wrażenie.
Błękitny, jakby nie rozumiejąc, spytał:
— Właściciel domu? Co to jest?
— Tak, a to mi pięknie dopiero! Nie wiedzą tu, co to jest właściciel domu! — zamruczał pocichu pan Brouczek, następnie począł objaśniać: — Mam kamienicę, trzypiętrową kamienicę w Pradze, bez grosza długu.
- ↑ Brouk po czesku znaczy: chrząszcz; więc Brouczek — chrząszczyk. (Przyp. tłum.).