Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/57

Ta strona została przepisana.

kosznych amorków i gracyj pełnych poezyi, które pedzel wielkiego mistrza osadził na poszewce poduszki.
Z trwogą usiadł pan Brouczek na tém arcydziele; ale ledwie to uczynił, zerwał się natychmiast, wystraszony odgłosem muzyki, która się pod nim odezwała.
Selenici się rozśmieli, a pan Brouczek przypomniał sobie w téj chwili podobne ziemskie figle muzyczne.
— I my na ziemi mamy takie same sztuczki — rzekł zmieszany.
— Sztuczki? — powtórzył, chmurząc czoło, stary selenita. — U nas to nie nazywa się sztuczką. My ze swych sprzętów domowych tworzymy mały przybytek piękna, gdzie wszystkie kształty i barwy w harmonijném połączeniu służą do podnoszenia i uszlachetniania myśli naszych. Ja właściwie mam jeszcze bardzo skromne umeblowanie, jak na filozofa przystoi. Gdzieindziéj dopiero poznasz artystyczny przepych mieszkań księżycowych. Pozwólcie jednak teraz, drodzy goście, abym się postarał dla was o jaki posiłek. Zapewne potrzebujecie go po długiéj podróży. Tymczasem zajrzyjcie do méj biblioteki, jeśli wola. Pan Brouczek z wielką radością patrzył na odchodzącego gospodarza, ponieważ czuł głód niemały, a obiecany posiłek usposobił go bardzo dobrze. Usiadł bez ceremonii na grającém krzesełku i nawet daleko przed siebie wyciągnął nogi, a zanurzywszy się w artystyczną poduszkę, słuchał z uwagą muzyki swego siedzenia. Odgłosy melodyi wgłębi jego duszy wzniecały najrozmaitsze pragnienia i uczucia.
Błękitny wybrał wprawdzie jakąś książkę z biblioteki, ale wzrok jego tęskny ciągle się zwracał ku