księżyca widzą naszą ziemię w pełni; gdy u nich jest ranek, my widzimy księżyc w pierwszéj kwadrze, oni zaś ziemię w ostatniéj; podczas księżycowego południa mamy pełnię, zaś selenici nów. Po raz ostatni z ziemi widział pan Brouczek księżyc w pełni, na księżycu tedy było południe, a ziemia w nowiu; teraz zaś widzi z księżyca ziemię już w ostatniéj kwadrze, tu jest poranek, od tego więc czasu ubiegło trzy ćwierci dnia księżycowego, więc z górą trzy tygodnie ziemskie! A zatém na ziemi minął termin płacenia komornego!
Straszna ta myśl przeleciała w umyśle pana Brouczka niby piorun tak, że ledwie nie zleciał z pegaza. Starał się pocieszyć z początku, ale było to niepodobieństwem. Pamiętał doskonale to miejsce w książce i przypomniał sobie także olbrzymią odległość ziemi od księżyca. Pociąg pocztowy, wedle téj książki, pędziłby kilka lat; balon, gdyby przelatywał 50 mil dziennie, potrzebowałby trzech lat, a na skrzydłach wichru szybkiego przebylibyśmy tę drogę ledwie w ciągu pięciu miesięcy. Może więc nasz bohater podróżował na księżyc nie tygodnie, ale miesiące lub nawet lata. Straszna myśl!
— Termin minął — rozmyślał pan Brouczek, — a komorne nieodebrane! Pan sędzia może złożył je w urzędzie, przez co byłby kłopot tylko późniéj z odebraniem; a reszta? E, ci wprost nie płacą. Byliby głupi zresztą, gdyby płacili, skoro nie mają komu. Taka gratka nieprędko im się drugi raz nadarzy. Mieszkać darmo to kapitalny interes. Uh, wściekam się ze złości! A ci lokatorzy moi dopiero muszą być radzi, dopiero zacierają ręce z radości! Krawiec i szewc świętują pewno
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/71
Ta strona została przepisana.