Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/73

Ta strona została przepisana.

zato jak wyglądają! Pan gospodarz atoli nie zauważył po sobie, aby choć trochę spadł z ciała. Głód mu dokuczał, to prawda, ale był to taki sam głód, jakiego nieraz doświadczał na ziemi np. rano, a który łatwo dawał się tłumaczyć nadzwyczajnym ruchem, ową tysiąc-milową podróżą. Można było przecież przypuścić, że dostał się na księżyc w ciągu dnia lub może i godziny; wszak światło np. nie potrzebuje nawet i dwóch sekund na przebycie téj drogi. Ale ta ziemia w ostatniéj kwadrze! E, co tam; cały ów wykład w książce o przemianach ziemi bezwątpienia mylny. Czyż mogą wiedziéć uczeni, jak się wydaje ziemia na księżycu, skoro na nim nigdy nie byli?
— Może więc i termin jeszcze nie minął — pocieszał się pan Brouczek.
Była to wszakże słaba pociecha, boć siedzi na księżycu, zkąd może nigdy już nie wróci na ziemię; a gdyby lokatorzy wiedzieli, gdzie się ich gospodarz znajduje, mogliby mu bezpiecznie język pokazywać.
Ach, ziemio, ziemio! Pan Brouczek wpatrzył się znowu w jéj tarczę i zdało mu się, że rozpoznaje zarysy Europy. Z wielkiém wzruszeniem szukał miejsca, gdzie leżą Czechy i Praga.
— Ach, złota Prago, Czechy drogie, ziemio miła! Teraz dopiero widzę, że powinniśmy za nią codziennie Bogu dziękować. Niech tam co chce się dzieje, zawsze człowiek czuje się między swoimi, między porządnymi ludźmi, a nie między waryatami, którzy zamiast ciała mają babie lato, a w głowie tylko sztuki piękne. I jeszcze nazywają się czechami. Co mi to, u licha, za czesi,