Tu nowa myśl, przy któréj panu Brouczkowi włosy na głowie stanęły, przerwała te objaśnienia.
— Słuchaj pan, czy tu u was obiadują tylko w południe? A może w ciągu waszego czterotygodniowego dnia tylko trzy razy jadacie?
— Pojęcia jeść i obiadować nieznane są na księżycu — odparł Błękitny. — Sądząc atoli z twego materyalizmu ziemskiego, przypuszczam, że pytanie twe tyczy się czynności, zwanéj u nas odświeżaniem lub wzmacnianiem ciała. Czynność tę istotnie odbywamy w południe, a w mniejszéj mierze wieczorem i rankiem.
— To straszne, to straszne! — zawył pan Brouczek rozpaczliwie. — Tego jeszcze brakło! Będę więc obiadował za jaki tydzień dopiero, a na obiad następny czekać muszę aż miesiąc cały?! Niech piekło porwie ten wasz księżycowy tryb życia!
To rzekłszy, pan Brouczek cisnął z największą pasyą zegarek, który dotąd trzymał w ręku, na grunt księżycowy, aż się rozleciał w kawałki.
Uczyniwszy to, nieco ochłonął z gniewu. Żal mu się zrobiło ładnego zegarka, jednakże po chwili mruknął:
— Dyabli mi po nim, na co mi się teraz przyda?