Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/78

Ta strona została przepisana.
VIII.
Krótka chwilka błogich nadziei. — Kłopoty pieniężne. — Zbyteczność niemczyzny i nieco o posłach na sejm. — Miasto na księżycu. — Stowarzyszenie przeciw nadwerężaniu słuchu. — Ruch na ulicach księżyca. — Popyt na wydawnictwa księgarskie. — Straszliwy motyl.

Nową nadzieją napełnił pana Brouczka widok wielkiego miasta, którego wieże fantastyczne zarysowały się na widnokręgu.
— Gdzie jest miasto — rozważał, — muszą być i restauracye, w których goście mogą się posilić jakiém takiém śniadaniem, zanim pora obiadowa nadejdzie. Naturalnie za pieniądze.
Tak rozmyślając, sięgnął do kieszeni po sakiewkę. Nie miał zwyczaju brać z sobą wieczorem do piwiarni większéj kwoty, skutkiem téż czego po zapłaceniu panu Würflowi pozostało w niéj bardzo niewiele. Mogło starczyć zaledwie na jakie dwa dni.
— I to jest cały twój majątek! — bąknął smutnie nasz przyjaciel; — na ziemi, panie Brouczek, byłeś człowiekiem zamożnym, a teraz będziesz chyba z torbą żebraczą chodził. Na twój dom ziemski tu na księżycu