— Zapewne więc na waszych uniwersytetach niéma zwyczaju egzaminować studentów po niemiecku? Nie rozmawiają u was po niemiecku ani panie na ulicach, ani aktorzy za kulisami, ani młodzi lekarze, którzy pragną otrzymać posady rządowe? A jakże u was mówią urzędnicy kolei żelaznych? W jakim języku drukowane są bilety, napisy stacyj, kwity, sprawozdania, stemple pocztowe?
— Nie znam tych rzeczy, ale upewniam cię, że u nas wszystko po czesku.
— Tylko po czesku! Przecież istnienia Czech bez niemczyzny nie podobna sobie wyobrazić! No, a jurysdykcye wasze?
— Nie mamy żadnych jurysdykcyj.
— Ża.... żadnych jurysdykcyj?... Jakżeż wy możecie obejść się bez jurysdykcyj?...
— Mamy tylko trybunały krytyczne, które wedle paragrafów różnych estetyk poprawiają utwory literackie.
— Ale musicie przecież miéć kasy podatkowe?
— Nie wiem, co to jest.
— O, szczęśliwy człowiecze! Nie mogę temu wierzyć! — zawołał pan Brouczek i dodał do siebie: — Jedyna mądra rzecz na księżycu, która mogłaby i na ziemi miéć zastosowanie.
Poczém pytał się daléj:
— Jakże z wojskiem? Komenda wojskowa? Aha! przecież nie będziesz mi chciał wmówić, że wojskowi mówią po czesku.
— Nie mamy żadnego wojska, ponieważ walczymy tylko piórem, a zamiast krwi atrament przelewamy.
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/80
Ta strona została przepisana.