— Nie jest to złe urządzenie — pomyślał sobie Brouczek. — Atrament i pióra są o wiele tańsze, niż repetyery i krew ludzka.
W téj chwili unosili się nad miastem.
Dziwił się niedawno pan Brouczek gołębnikowi filozofa księżycowego, teraz zakręciło mu się w głowie od tego, co zobaczył. Była to babilońska mieszanina najróżnorodniejszych form i stylów, prawdziwa orgia budowlana. Bohater nasz przypomniał sobie, że czasem, wracając w nocy od Würfla lub z „pod koguta,“ miewał specyalne jakieś złudzenia wzrokowe, skutkiem czego Praga wydawała mu się dziwnie zmienioną: wszystkie domy stały krzywo, jeden tu, drugi owdzie; okna były bezładnie pomieszane, jak karty po skończonéj robocie graczy; balkony składały sobie nawzajem wizyty przez ulice, dachy wydłużały się do niezmiernéj wysokości, dostając przytém garbów wielbłądzich, a kominy tańczyły po nich jak małpy; most kamienny kręcił się jak wąż, a posągi zdobiące go razwraz kłaniały się sobie. Ulica Karola zamieniała się na tunel i wydłużała się jak teleskop do nieskończoności; ratusz staromiejski zataczał się ze swą historyczną wieżą, jak opiły stróż nocny ze swą halabarda — ale to wszystko było tylko wytworem fantazyi pod wpływem światła księżycowego.
Obecnie zdawało mu się, że widzi tu dziwaczny jakiś gotyk z chaotyczną mieszaniną poczerniałych kolumn i łuków, dziwną ornamentacyę, jaką tylko bujna wyobraźnia wieków średnich spłodzić byłaby chyba zdolną; tam znów olśniewający przepych stylu maury-
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/81
Ta strona została przepisana.