Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/83

Ta strona została przepisana.

ko instrumentalny, lecz i wokalny, czego dowodziły odgłosy chóru śpiewaków i śpiewaczek.
O, słuchu! wzgardzony kopciuszku między zmysłami! Myślałem o tém już tysiąc razy i pisałem nawet. Ale pisałbym i jeszcze sto razy, gdyby tylko ogół słuchał. Tak, stróże dobra i spokoju publicznego chronią wzrok nasz przed wstrętnemi widokami; węch mamy również zabezpieczony przed zapachami nieprzyjemnemi; ale kto uchroni słuch mój, chociażby w najarystokratyczniejszym salonie od muzyki, za którą muszę jeszcze dziękować?
Tak, słuch nie ma żadnéj obrony; oddany jest na pastwę każdéj pensyonarki, która zamierza stać się sławną primadonną, — każdego grajka, który od rana do nocy rzępoli mi nad uchem. Jak mogę naprzykład teraz, w téj chwili, skupić myśli do odmalowania miasta księżycowego, gdy jakaś piękna nieznajoma pode mną na pierwszém piętrze zawzięcie studyuje walca Straussa, mając zamiar przegrać go bez błędu, — do czego, jak się zdaje, nie dojdzie nigdy? Gorąco polecam moim współmęczennikom założenie stowarzyszenia przeciwko tyranizowaniu słuchu, któreby pracowało zapomocą wszelkich prawnych środków nad założeniem przynajmniéj o milę od wszystkich miejsc zamieszkanych specyalnéj kolonii muzycznéj, dokądby się raz na zawsze wyniosła wszelka dla ucha ludzkiego niebezpieczna gawiedź.
Może kto ze zwolenników téj grającéj czeladki powoła się na miasto księżycowe, którego wrzawę muzyczną tylko co opisałem; ale niech zechce zwrócić uwagę na to, że my, ziemianie, nie mamy uszu urządzonych