Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/85

Ta strona została przepisana.

nie, usta drżą, pierś się podnosi i opada, nawet odzienie się téż ustawicznie porusza. Jeśli przytém weźmiemy pod uwage, że, skutkiem zbytniéj lekkości, zwłaszcza selenitki ciągle podskakują, tańczą i podnoszą się w górę, — zrozumiecie, jaki może być widok przechadzki po księżycowych alejach, które i w wielu innych wypadkach wielce się różnią od ziemskich. W Pradze naprzykład nieodłączną ozdobą ulic są sklepy: rzeźnicze, cukiernicze, piekarskie, sklepiki drobne, a zwłaszcza restauracye, hotele, winiarnie, kawiarnie, których u nas wogóle bodaj czy nie więcéj, niż kancelaryj adwokatów. W mieście księżycowém atoli pan Brouczek bezskutecznie upatrywał podobnych zakładów; zamiast nich spostrzegał tylko sklepy z kwiatami, składy obrazów i posągów, instrumentów muzycznych i niezliczoną ilość księgarni. Niemal co drugi dom znajdował się sklep z książkami a przed każdym z nich cisnęły się tłumy ciekawych, tak, że się drzwi nie zamykały wcale wobec tego nieprzerwanego szeregu wchodzących i wychodzących.
— To dopiero tłok w tych waszych księgarniach — rzekł pan Brouczek. — U nas nawet wówczas nie było takiego ścisku, gdy sprzedawano życiorys mordercy Szenka.
— O, u naszych księgarzy taki natłok jest objawem powszednim — odparł selenita. — Obstalującym i kupującym nastarczyć nie można.
— Widocznie, że wy pochłaniacie książki, jak my w Pradze piwo pilzneńskie — zaśmiał się pan Brouczek.