Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/9

Ta strona została przepisana.
PRZEDMOWA.

Ktoś gwałtownie zapukał do drzwi i, nim zdołałem zawołać: „Proszę!“ — wszedł do pokoju człowiek mniéj niż średniego wzrostu, o dość wypukłym żołądku, na którym, przy pluszowéj kamizelce, kołysał się ciężki złoty łańcuszek od zegarka, ozdobiony licznemi świecidełkami w kształcie półksiężyców. Odzież jego wogóle zdradzała zamożnego mieszkańca Pragi, a okrągłe, starannie wygolone oblicze, pełne było téj godności i powagi, któréj użycza ludziom li-tylko posiadanie trzypiętrowéj kamienicy.
— Mam zaszczyt rozmawiać z panem redaktorem? — począł przybyły wprawdzie słowy grzecznemi, ale tonem, który nic dobrego nie obiecywał. Oznaką prawdopodobieństwa burzy były także ruchy tłustych czerwonych rąk ze złotemi pierścieniami na palcach, ponieważ prawica migała szybko przed memi oczyma, a lewica podrzucała tymczasem niecierpliwie łańcuszkiem zegarka tak mocno, że srebrne półksiężyce głośno dźwięczały.