Poeci pierwszego rzędu tytułują się „genialnymi,“ drugiego „wysoce utalentowanymi,“ trzeciego „utalentowanymi,“ czwartego „sympatycznymi,“ piątego „zwyczajnymi.“ Poetom pierwszego rzędu okazuje się uszanowanie przez przyklęknięcie, drugiego przez ukłon, trzeciego spotyka się z miłym uśmiechem, na poetów „sympatycznych“ nikt już nie zwraca uwagi, a „zwyczajnych“ każdy może nawet nogą kopnąć. Mnie niesprawiedliwa krytyka zaliczyła do poetów rzędu drugiego; jednakże, mówiąc prawdę, nie może się ze mną mierzyć żaden poeta księżycowy, a témbardziéj ów pyszałek Słońcowit Obłoczny, którego dość mierny talent, dzięki tylko usłużnéj krytyce i złemu smakowi publiczności, został zaliczony do pierwszego stopnia.
Objaśniał jeszcze daléj Brouczka o różnych rzeczach, ale nasz bohater rozmyślał zgoła o czém inném.
— Znów trzeba czekać! A niech to dyabli porwą! I jeszcze nawet nie nakryto do obiadu! — mruczał pod nosem.
Na długim stole, otoczonym szeregiem krzeseł, stało mnóstwo wazonów ozdobnych z rozkosznemi kwiatami, na które pan Brouczek nie mógł spojrzéć bez wstrętu i złości; przed każdém krzesłem stał jeden taki wazon, a obok misterne naczyńko alabastrowe dziwacznéj formy i prześlicznéj roboty artystycznéj. Solniczki to były, czy téż pieprzniczki?
Ciekawy ziemianin obejrzał jedną — była próżna.
— Panie Błękitny, powiedz, proszę — zapytał selenity, — do czego téż mogą służyć te naczyńka?
— To są łzawniczki.
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/93
Ta strona została przepisana.