w rączce. Przez cały dzień nic nie sprzedała i nie dostała od nikogo jałmużny. Przemarzła i głodna wlokła się ulicą, a smutno jej było bardzo. Płatki śniegu przysłaniały jej śliczne jasne włoski, spływające w kędziorach na kark. Ale nie zwracała na to uwagi. Z wszystkich okien błyskały światła, a całą ulicę napełniał zapach wyśmienitej pieczonej gęsiny. Był to wszakże wieczór sylwestrowy. Myśl o tem nie opuszczała jej.
Przysiadła w zagłębieniu muru, utworzonem przez dwa domy stojące nie w równej linji i podciągnęła pod siebie nóżki, chcąc je choć trochę ogrzać. Ale nie było jej przez to cieplej, a do domu iść nie śmiała, nie sprzedała bowiem ani jednego pudełka i nie miała ni grosza zarobku. Ojciec wybiłby ją pewnie, a zresztą w domu było także zimno. Mieszkanie stanowił jeno dach i liche ściany, przez które dął wiatr, mimo, że największe szpary pozatykano słomą i szmatami.
Strona:PL Czerwony Kapturek i inne bajki.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.