razem trzymali go na wstędze przymocowanej do nogi. Działo się to jeno dla jego bezpieczeństwa, ale nie było mu wcale miłe.
Całe miasto mówiło nieustannie o przedziwnym ptaku, a ile razy spotkali się dwaj ludzie, przybierali miny tak pełne zachwytu, jakby zmysły ich nie były w należytym porządku. Co więcej, jedenastu dzieciom nadano jego imię, chociaż żadne nie miało wielkich śpiewackich zdolności.
Pewnego dnia ofiarowano cesarzowi dużą szkatułę z napisem: SŁOWIK.
— Otóż mamy nowe dzieło o słynnym ptaku, — powiedział cesarz. Ale nie było to nowe dzieło, tylko przedziwna maszynka, słowik sztuczny, podobny do żywego, jeno wysadzany gęsto djamentami, rubinami i szafirami. Gdy go było nakręcić, śpiewał jedną z pieśni słowika żywego, poruszał ogonkiem i błyszczał od złota i srebra. Na szyi miał wstążeczkę z napisem:
Strona:PL Czerwony Kapturek i inne bajki.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.