Wybiła północ i... nagle... trzask... odskoczyło wieczko tabakierki. Ale nie było w niej tabaki, tylko mały, czarny djablik.
— Wypatrzysz sobie oczy! — powiedział djablik do żołnierza.
Żołnierz udał, że nie słyszy.
— Zaczekaj do rana a zobaczysz, co się stanie! — pogroził mu djablik.
Gdy nastał ranek, a dzieci wstały, któreś z nich postawiło żołnierza w otwartem oknie. Po chwili, niewiadomo czy to z winy przeciągu, czy też za sprawą złego djablika, okno zatrzasnęło się, a biedny żołnierz spadł z trzeciego piętra wprost na głowę. Był to skok niesłychany. Żołnierz utkwił na chełmie i bagnecie, głową na dół, pomiędzy kamieniami bruku i stał tak z nogą w górę wzniesioną.
Służąca i mały chłopiec zbiegli zaraz po schodach i szukali długo. Ale nie dostrzegli go wcale, chociaż omal nań kilka razy nie nadeptali. Mógł zawołać; — Tu je-
Strona:PL Czerwony Kapturek i inne bajki.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.