Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No139 part06.png

Ta strona została przepisana.

wdy, bo jak tu oddalić to delikatne, wątłe a poczciwe dziecko...
— Czyż ja ci mówię, że chcę go opuścić? Nie myślę o niczem podobnem... Będę go bardzo często widywał, a ty stale przy nim będziesz.
— Ja stale? — powtórzyła Magdalena nic nie rozumiejąc.
— Naturalnie, bo razem z nim pojedziesz na wieś.
— A pan?
— Ja tutaj pozostanę.
— Sam jeden?
— Zapewne.
— Ależ to niepodobna! — zawołała energicznie stara kobieta.
— Dla czego niepodobna?...
— A któż panu przygotuje śniadanie, obiad, kolacyę?... Przecie będziesz pan musiał jadać... nie prawda?
— Będę jadał w restauracyi...
— W restauracyi? Na nic się nie zdało, jedzenie tam nie zdrowe! mięso niedogotowane albo przegotowane — a ryby nie świeże... Jeszcze panu zaszkodzi!...
— Mam zdrowy żołądek.
— Ale go zepsuć łatwo. A któż będzie czyścił panu ubranie, buty, kto panu łóżko pościele?...
— Ja sam!... nie bój się, dam sobie radę doskonale.