Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No162 part03.png

Ta strona została przepisana.

jak też pan może nawet mówić coś podobnego... Jestem owszem bardzo panu wdzięczną... pan to przecie oderwałeś się od zajęcia, aby doręczyć mi książkę, którą tak niefortunnie straciłam...
— Dla mnie prawdziwie to szczęśliwy przypadek, bo mi pozwolił wyświadczyć pani choć tak bagatelną przysługę — zawołał Paweł z zachwytem.
Marta uśmiechnęła się zalotnie.
— Czy to kompliment... proszę pana?
— O, nie pani, to najszczersza prawda; przysięgam pani na to!... Jestem szczęśliwy, że miałem możność porozmawiać z panią przez chwilę... To spotkanie przypadkowe, te kilka słów zamienionych... nie zatrą się stanowczo nigdy a nigdy w mojej... pamięci.
Nie śmiał powiedzieć: w sercu... lubo miał już ten wyraz na ustach.
Paweł nie oddalał się jednakże.
Zapanowała cisza.
Cisza ta była bardzo kłopotliwą.
Aby ją przerwać, Marta się odezwała:
— Czy pan mieszka w tych stronach?
— Tak jest proszę pani... po drugiej stronie rzeki... w małym domku w wiosce Port-Créteil...
— To stałe locum pańskie?...
— Nie... przebywam tu czasowo tylko... zabawię parę miesięcy jedynie.