Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No164 part03.png

Ta strona została przepisana.

nie można, boś jest dziecko moje... córko moja... godną najwyższej miłości.
Mówiąc to Jakób Lagarde, ujął ręce sieroty.
Pociągnął ją czule ku sobie i gorąco w czoło pocałował.
Pierwszy to raz pan Thompson pozwolił sobie na taką pieszczotę.
Marta ucieszyła się z tego nowego dowodu życzliwości.
Doktór nazwał ją przed przed chwilą „swoją córką“...
W pocałunku jaki otrzymała, widziała pocałunek ojca, który odnajdywał w niej obraz utraconej ukochanej dzieciny.
Takie z tego wszystkiego odniosła wrażenie Marta.
Jakób doznał całkiem innego wrażenia...
Rozpłomienił się i zadrżał.
Wydało mu się, że w żyłach płynie ma krew jakaś cieplejsza, że serce silniej bić zaczęło. Czuł się jakby odurzonym jakimś.
Odurzenie to trwało maleńką zaledwie chwilkę.
Odsunął zlekka Martę od siebie i spojrzał na nią z pewną trwogą.
— Ubiorę się —powiedziała sierota.
— Dobrze, kochane dziecię... Będę tu czekać na ciebie.