Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No174 part10.png

Ta strona została przepisana.

ma przecie klucz swój własny. Jutro rano pójdzie jak zwykle uporządkować mi w pokoju i zobaczy, że nie powróciłem jeszcze.
I poszedł.
Rajmund Fromental, jak już wiemy, porozdzielał swych podwładnych po różnych bibliotekach Paryża.
Sam z dwoma agentami, których szczególnem zaszczycał zaufaniem, czuwał od dwóch dni w bibliotece narodowej.
W ciągu tych dwóch dni, nie zaszło nic ważniejszego.
Możnaby było przypuszczać, że złodzieje książkowi odgadli, że się coś święci niedobrego i cofnęli przezornie.
— Nie możemy zrażać się niepowodzeniem... — oświadczył Rajmund swoim ludziom. Będziemy dotąd pilnować, dopóki nie przyłapiemy łajdaków. Zdwoimy owszem czujność...
O dziesiątej rano w sobotę, w chwili, gdy otwarto gmach biblioteki przy ulicy Richelieu, trzej ludzie zmieniali jeden po drugim przy wejściu do sali pracy i zamieniwszy po parę słów z urzędnikiem siedzącym przy wejścia, otrzymywali od niego buletyny osobiste.
Ci trzej ludzie, różnego wieku, ubrani byli przyzwoicie, ale bez najmniejszej przesady, jak zwykle ubierają się ludzie przybywający do biblioteki w co-