Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No186 part16.png

Ta strona została przepisana.

— Nie ma strachu przecie patronie... staniemy na czas niezawodnie — odpowiedział flisak interpelowany, który zaraz też odezwał się do swych kolegów i zawołał: Hejże, staruszki, bierzmy się! Ty, Jolivet, popchnij naprzód czółno aby można zarzucić linę.
— Jedziemy, towarzysze — a tak pręciutko się prześlizgniemy, jak śliwka. przez gardło...
Mówiąc to, Jolivet wyciągnął z kieszeni woreczek z baraniej skóry, wyjął z niego porządną porcyę tytuniu i wpakował w lewą stronę gęby.
— Już kalorifer napełniony — rzekł, bierzmy zatem się do roboty.
Pesunął się do tyłu statku chcąc go odczepić i puścić w ruch, gdy raptem zatrzymał się i krzyknął ze złością:
— A to co znowu, coś ty za jeden!?... wstawaj śpiochu, nie żenuj się! Cóż to bierzesz pasz statek za hotel, gdzie się zajeżdża o północy?...
Słowa te zwrócone były do człowieka rozciągniętego na łodzi i chrapiącego smacznie.
Człowiek ten rozbudzony nagle, zerwał się na równe nogi.
— He? Co to jest! Co się stało... bąkał przecierając oczy.