Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No194 part08.png

Ta strona została przepisana.
XXXV.

La Fouine wyprostował się nagle, przerażony niezmiernie.
— Nie żyje — wyrzekł prawie głośno, mogę sobie przyznać, że mam szczęście! wczoraj topielec... dziś rano trup kobiety... kobiety, zamordowanej może... I ja spałem tak blisko trupa... na trawie — niby złodziej, rogatkowy... włóczęga!... Mogę być posądzony! ja, Juljan Boulenois!... Cóż powiem na swoje obronę?... Trzeba zmykać... miejsce jest niebezpieczne!...
Młody człowiek, mówiąc to, zaczął biedz jak szalony po przez las.
Nie znając dobrze drogi, biegł zadyszany na oślep, jak gdyby czuł pogoń za sobą.
Nagle zatrzymał się, oczy słupem mu stanęły, głos w gardle uwiązł, a zęby dzwonić zaczęły.
Tuż przed nim, na grubej gałęzi dębu wisiał człowiek z okręconym sznurem na szyi.
— Wisielec!... — wybełkotał Boulenois... Znowu wisielec!...
Zakrył oczy rękami i chciał uciekać, lecz skamieniał z przestrachu.
Upadł na kolana i otworzył oczy.
Wietrzyk poruszał trupem.