Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No202 part10.png

Ta strona została przepisana.

— Bo zapewne myślał – że za dużo byłoby dla ciebie trudu, a objazd taki nie zabawił by cię wcale.
Na tem przerwano rozmowę...
Paweł był rozdrażniony, niespokojny.
Magdalena zastawiła śniadanie.
Zaledwie dotknął końcami zębów apetycznego kotleta, jaki mu podała.
— I cóż mój kochanku, co to znów znaczy?... wykrzyknęła poczciwa kobiecina, i ująwszy się pod doki stanęła na środka jadalnego pokoju. — Czy znów sobie co przypuszczasz do głowy... Dziś rano wydawałeś się w tak dobrym humorze... Pamiętaj, że twój przyjaciel, pan Fabian ma przybyć, a nie masz potrzeby go zasmucać swoją pogrzebową mina!...
— Tak... masz racyę, stokrotnie masz racyę, czuję to sam... odrzekł Paweł. — Ale co chcesz, kochana Magdaleno, to nie moja wina!... Sam nie rozumiem co się ze mną dzieje... Chwilami zdaję mi się, że zupełnie tracę głowę... Dziś rano widziałem przyszłość w różowych kolorach... wierzyłem w szczęście..... Jedno słowo mojego ojca, było dostateczne do przebudzenia mnie, bo ja śniłem... pięknie śniłem z otwartemi oczym. Wyjazd ojca mnie złamał!...
— Czyż to ten wyjazd ojca sprawił ci takie zmartwienie?...