Strona:PL Czerwony testament by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1889 No236 part09.png

Ta strona została przepisana.

Wiatr północny niósł daleko echa dźwięku zegara.
Noc z powiadała się bardzo ciemna. Opuścimy na chwilę, brzegi Marny i poprosimy naszych czytelników, ażeby nam zechcieli towarzyszyć do pałacu przy ulicy de Miromesnil, na kilka godzin przed tą chwilą, gdy Julek Boulenois zabierał się do połowu.
Była pięta wieczorem.
Konsultacye się skończyły.
Jakób zdawał się być bardzo uradowanym.
Od czasu sceny z Martą, owej sceny dziwnej i gwałtownej, której czytelnicy nasi byli świadkami, przybrał na twarz maskę nieprzeniknioną.
Wydawał się wesołym — odzywał się do Marty tonem uprzejmym, daleko bardziej uprzejmym niż zwykle.
Po wyjściu ze swego gabinetu, udał się do pokoju sąsiedniego, w którym panna Grand-Champ zajętą była obliczaniem pieniędzy, jakie wpłynęły od pacyentów.
Na twarzy Marty rozlana była smutna melancholia.
— Moje dziecko — odezwał się Jakób — ta twoja twarz posępna, martwi mnie bardzo... — To jakby niema dla mnie wymówka...
— Wymówka?..— powtórzyła siero-