ność w razie gdyby zatonęła. Z pomocą wioseł i wiatru szybko przebywaliśmy przestrzeń przedzielającą nas od brzegu; lecz zaledwie odpłynęliśmy o paręset sążni od opuszczonego statku, kiedy ten pogrążył się w przepaściach morskich.
Po nadludzkich wysileniach, zmordowani, przemokli i drżący, dostaliśmy się nakoniec do brzegu w pobliżu latarni Winterton.
Mieszkańcy miasta Yarmouth, zgromadzeni w niezmiernéj liczbie na brzegu, przyjęli nas z największą gościnnością, zabrali do domów i pokrzepili rozgrzewającą strawą i ciepłém posłaniem. Właściciele ocalonych okrętów zrobili natychmiast składkę i doręczyli kapitanowi, prosząc ażeby rozdał ją między potrzebnych. Za pomocą tego wsparcia każdy z nas mógł dostać się do Londynu, albo do domu wrócić.
Za wstawieniem się Wiliama dostałem trzy gwineje[1]; było to aż nadto na drogę do Hull, gdzie jak każdy z moich czytelników zapewne mniema, zaraz się udałem dla pocieszenia i przebłagania strapionych rodziców.
Gdybym miał iskierkę rozumu, gdybym miał poczciwe serce, byłbym to niezawodnie uczynił; ale posiadając tak znaczną kwotę nie mogłem się oprzéć chęci zobaczenia Londynu. Razem z niebezpieczeństwem i strachem przeminęły dobre zamiary; a zresztą wracać, do domu po tak niefortunnéj próbie, narazić się na gniew ojca i pośmiewisko wszystkich znajomych — nie... na to nie mogłem się odważyć. Za-
- ↑ Gwineja, pieniądz złoty angielski, wynosi około siedmiu talarów,