Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/038

Ta strona została uwierzytelniona.

— Do Hull?... hm, to będzie trudno; dziś ani jeden w tamtą stronę nie płynie i zdaje mi się że dopiéro za kilka dni stary Dick puści się tam z ładunkiem towarów. Zaczekaj więc do soboty i przyjdź tutaj, a ja cię zarekomenduję.
— O łaskawy panie — odrzekłem nieśmiało, — ja tak długo czekać nie mogę, gdyż wydałbym wszystkie pieniądze i brakłoby mi na zapłacenie przewozu.
— A cóż cię tak gwałtownie do Hull pociąga; myślę że taki młody chłopak i tutaj znalazłby utrzymanie: cóż tam będziesz robił nieboraku?
Zachęcony przyjaznym tonem i współczuciem, z jakiém do mnie nieznajomy przemawiał, opowiedziałem mu otwarcie wszystkie moje przygody.
Marynarz wysłuchał mię uważnie, a potém rzekł:
— Hm! hm! a więc wyrwałeś się sowizdrzale z domu bez pozwolenia rodziców, to wcale niedobrze; ba, ale cię trochę wymawia w mojém przekonaniu ta twoja chętka do żeglowania. Każdy młody ma swoje szaleństwa... ja ci znowu tego tak za bardzo złe nie mam, bo widzę że mógłby być z ciebie tęgi marynarz. Gdy powrócisz teraz do domu, ojciec cię pewnie porządnie zburczy; ja na jego miejscu wyłatałbym ci skórę. Do kroćset masztów, toby ci wcale nie zaszkodziło. Ale żart na stronę, tak wracać nie możesz, wszyscyby cię wyśmieli i bardzo słusznie.
— Cóż więc mam robić? — wyjąknąłem, czerwieniąc się jak wiśnia.
— Wiész co, kochaneczku, spodobałeś mi się od razu; jesteś miłym chłopcem i mogą z ciebie być ludzie. Ja takim