więc przygotowano się do obrony. Dziesięć armat okrętowych nabito po części kulami, w części zaś siekańcami. Na około wielkiego masztu ułożono stos pik, toporów, szabli i kordelasów, oraz kilkanaście nabitych muszkietów. Było nas dwudziestu ośmiu; na pokładzie statku korsarskiego przeszło siedm razy tyle, a ośmnaście armat wychylało swe paszcze z boków.
Około południa rozbójnik zbliżył się na odległość strzału działowego, wywiesił czarną flagę i dał ognia ślepym nabojem, wzywając do poddania. Kapitan kazał zwinąć część żagli i zatrzymał się nieco; a gdy rozbójnik tém uspokojony zbliżył się ku nam, powitaliśmy go nagle wystrzałem ze wszystkich dział. Kule dobrze wymierzone strzaskały mu tylny maszt, a siekańce zawaliły pokład rannemi i trupami. Pozdrowiony tak niespodzianie, począł śpiesznie uchodzić. Byliśmy pewni, że zrażony dzielném przyjęciem, nie odważy