Za przybyciem do Sale[1], dozorca niewolników Akib, obejrzał mię i przeznaczył na ogrodniczka. Nie mogę narzekać żeby mię bito lub dręczono, ale jako chrześcianin, byłem pogardzany od Maurów i traktowany na równi z murzynami, z któremi mieszkać i jeść musiałem. Mieszkaliśmy w ciasnéj, podziemnéj prawie izbie, zanieczyszczonéj brudem i mnóstwem obrzydłego robactwa. Placek z prosa, kawał jęczmiennego, grubego chleba i nieco gotowanego ryżu, stanowiło nasze pożywienie. Noc była dla mnie najokropniejszą: leżąc pośród kilkunastu murzynów, których ciała nieznośny zaduch wydają, dręczony od owadów, nieraz na garści zgniłéj słomy rzewnemi zalewałem się łzami.
Wówczas stawały mi w najżywszych barwach w pamięci szczęśliwe chwile przepędzane w domu rodziców.... jakże mi tam dobrze było w schludnym pokoiku, na czyściutkiém posłaniu, otoczonemu troskliwością ukochanéj matki!... a dziś!... jakiż los mój okropny! I wzburzony temi myślami, zrywałem się z posłania, głośne wydając jęki, a murzyni zbudzeni mém narzekaniem, złorzeczyli mi, grożąc biciem, jeśli im będę przerywać spoczynek.
A jednak mimo tak strasznego położenia, myśl o Bogu nie powstała w méj duszy. Złorzeczyłem tylko, albo rozpaczałem, lecz nie szukałem pociechy w modlitwie, a kiedy wzruszenie moje uspokoiło się nieco, naówczas rozmyślałem o sposobach ucieczki z niewoli.
- ↑ Salé, miasto portowe w cesarstwie marokańskiem, nad oceanem Atlantyckim leżące.