od brzegu, kazałem Mulejowi zwinąć żagiel i zacząłem połów; lecz chociaż czułem rybę w sieci, opuszczałem ją niżéj, pozwalając ujść zdobyczy. Tak zeszło około godziny czasu.
— No i cóż — zagadnął Mulej, — czy nic dotąd nie złowiłeś?
— Nie wiem co to jest — odpowiedziałem, — czy czary, czy urok jaki; męczę się nadaremnie i nic schwytać nie mogę.
— Cóż więc zrobimy? — zagadnął Maur niespokojnie; — bez ryb wracać niepodobna, Sidi Mustafa gniewałby się okropnie.
— Wiem ja jedno miejsce bardzo w ryby obfite, ale o milę na południe; tam niechybnie możnaby miéć piękny połów.
— A więc płyńmy — rzekł Mulej rozwijając żagiel.
Skierowaliśmy się ku południowi; wiatr wiał w tamtą stronę, co się sprzeciwiało moim zamysłom, gdyż do ucieczki ku brzegom europejskim, należało mieć wiatr ku północy; lecz mimo to nie zrzekłem się mego planu, postanowiwszy zmykać w jakimbądź kierunku, byle tylko raz wydobyć się z nienawistnéj niewoli.
Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/059
Ta strona została uwierzytelniona.