Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.

i zaklinając mię abym mu życia nie odbierał. Natychmiast pochwyciwszy muszkiet, wymierzyłem do niego, wołając:
— Precz! nie zbliżaj się, bo ci kulą łeb roztrzaskam. Nie myślę ci nic złego uczynić i nic ci nie zrobię, tylko opuść mię dobrowolnie; wiem że pływasz jak ryba, a więc dostaniesz się łatwo do lądu. Ja postanowiłem uciekać i chociażbym cię miał zabić, nie zrzeknę się tego zamiaru.
Usłyszawszy to Maur, odwrócił się ku lądowi, a ponieważ był wybornym pływakiem, pewny jestem że się tam dostał szczęśliwie.

Xury zbladły i przerażony przypatrywał się w osłupieniu téj scenie. Kiedy Mulej był już daleko, odwróciłem się do chłopca i rzekłem mu:
— Xury! mógłbym cię także wrzucić do morza i bądź pewny że to zrobię, jeżeli mi nie przysięgniesz wierności.
Przestraszony chłopak upadł na twarz i wyjąkał żądaną przysięgę, zaklinając się że nigdy mię nie zdradzi.
Natychmiast rozwinąłem żagiel i zwróciłem szalupę ku północy, ażeby płynący Mulej sądził, iż zmierzamy ku cieśninie Gibraltarskiéj, i tym sposobem zmylił pogoń wysłaną za nami. Lecz gdy noc zapadła, zmieniliśmy natychmiast kierunek, płynąc ku południowi. Nikt nie przypuściłby, abym się odważył uciekać w tę stronę, gdzie nas mogła spotkać śmierć niezawodna, jeżeli nie z rąk murzynów, to od pazurów dzikich zwierząt.
Pomyślny wiatr i morze spokojne, pozwoliły nam szybko żeglować. To téż na drugi dzień po południu nietylko wyminęliśmy wybrzeża marokańskie, ale nawet ujście rzeki Draa, uchodzącéj do morza naprost Lancerotty. Było to wiele, ale należało płynąć bez wytchnienia, chcąc się zabezpieczyć od