bym był odrazu zginął w bałwanach morskich; za cóż męczysz biédnego robaka i depczesz go w nieszczęściu!
Nieraz późniéj żałowałem tych słów bluźnierczych, wyrzeczonych w rozpaczy, lecz w téj chwili nie pamiętając o moich błędach, zapomniawszy, iż z własnéj winy znajduję się w złém położeniu, wszystkie nieszczęścia zwalałem na dobrotliwego Stwórcę.
Ale głód nie dopuścił mi dłużéj wyrzekać. Trzeba było coś radzić; na łące nic nie znalazłem zdatnego na pokarm, a więc odważyłem się poszukać w lesie. Może téż tam znajdę orzechy, jagody, głóg, a choćby i żołędzie, lub wreszcie posilne korzonki.... cokolwiekbądź, byle tylko zaspokoić żołądek.
I zacząłem przedzierać się przez gąszcz, torując sobie drogę najczęściéj nożem, przeskakując cierniste krzewy; ale uszedłem już paręset kroków, a nic się nie znalazło. Kory i liści drzew jeść niepodobna, a témbardziéj przepysznych kwiatów, których sam widok, ma się rozumiéć przy pełnym żołądku, mógł najobojętniejszą duszę wprawić w zachwycenie. Tysiące papug, to żółto z niebieskiem, to czerwono z szafirem, to biało upierzonych, wydrzeźniało się z mojéj biedy; ciskałem na nie kamieniami, ale niewprawna ręka chybiała celu. O! z jakąż rozkoszą pożerałbym mięso surowe i wysysał krew tych nieznośnych krzykaczy.
Otóż masz owe prześliczne lasy podzwrotnikowe, dla widzenia których porzuciłeś szczęśliwe życie w rodzicielskim domu. Patrz, jakie piękne, różnobarwne papugi, złotopióre kolibry, przecudowne kwiaty i wspaniała roślinność. Nasyćże niemi pusty żołądek, niedowarzony głupcze!
Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/086
Ta strona została uwierzytelniona.