Posiliwszy się, natychmiast rozpocząłem zaprawę szczeliny w sklepieniu groty. Nie szło mi jednak tak łatwo jak z początku mniemałem, szpara była u góry dosyć szeroka i nie dała się samemi liśćmi przykryć. Należało koniecznie wprzódy ułożyć jakieś podpórki, ażeby się na nich mogły oprzeć. Narobiłem z gałązek drzewnych kilkadziesiąt podpórek, ale nie mając gwoździ, nie mogłem ich umocować w szczelinie.
Wtém przyszły mi na myśl liany, znajdujące się obficie w lesie; naciąłem ich sporo. Następnie urznąwszy dwie długie proste gałęzie, poprzywiązywałem do nich lianami owe drobne podpórki tak, iż się z tego utworzyła drabinka dosyć długa i mocna. Drabinkę tę położyłem wzdłuż na szczelinie, a na tém rusztowaniu umieściwszy kilka warstw liści pizangowych, poprzykrywałem kamieniami, ażeby mi wiatr zbyt lekkiego dachu nie porwał, boki zaś drabiny przytwierdziłem do ziemi kulkami z gałęzi.
Robota ta tak lekka na pozór, zajęła mi cały dzień i zmęczyła porządnie, tak iż ukończywszy ją późno wieczorem, jak nieżywy ległem na posłaniu.
Nazajutrz pierwsza moja myśl była o pizangach; pobiegłem po nie i sprawiłem sobie pyszne śniadanie. Wczoraj jadłem je z pewną bojaźnią, lękając się czy nie mają własno-
on 15 stóp wysokości, ma liście wielkie, kwiaty białawo–żółte, a owoce od ½ do 1 stopy długie, 2 do 3 cale średnicy mające, obło–trójścienne. Jedzą się dojrzałe i niedojrzałe, surowe, gotowane, pieczone. Ogrodnicy roślinę tę zowią Adamowém drzewem.