Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/098

Ta strona została uwierzytelniona.

ści trujących, ale noc ubiegła bez złych skutków, a więc mogłem bezpiecznie je pożywać.
Odkrycie to naprowadziło mię na zamiar zwiedzenia całéj wyspy. Któż wié ile jeszcze pożytecznych przedmiotów znaleźć się mogło; wszak tak dawno już na niéj jestem, a dotąd zasklepiony w ciasnéj dolinie, żyję jak ślimak w skorupie. Postanowiłem więc zabrać się do wycieczki po wyspie, lecz przedewszystkiém należało pomyśleć o zapisaniu czasu mego pobytu; gdyż dnie zaczęły mi się w pamięci plątać, i dziś np. zaledwie przypomniałem sobie, że była sobota. Znalazłem wreszcie sposób zrobienia kalendarza; wybrałem na ten cel dwa drzewa z gładką korą, i na jednym wyciąłem nożem datę rozbicia: „Wtorek dnia 23 Września, 1659 roku.“ Pod tym napisem wycinałem kreski znaczące dnie, niedziele oznaczałem dłuższemi; dziś była sobota 18 października. Byłto dwudziesty szósty dzień pobytu mego na wyspie. Miałem zatém kalendarz, i nie obawiałem się na przyszłość stracenia rachuby czasu.
W parę dni potém na odłamie skały, tuż obok groty ujrzałem duży kamień płaski z otworem w samym środku: to mi nasunęło myśl zrobienia kompasu. Wiedziałem o tém dobrze, iż w południe cień padający od przedmiotów oświeconych słońcem, bywa najkrótszy. Wystrugawszy kawałek drzewa płaski nakształt deseczki, ściąłem go klinowato; utkwiłem szerszy koniec w otworze kamienia, cieńszy zaś skierowałem w górę; potém zasiadłem nad kamieniem pilnie obserwując. Gdy się słońce wzbiło najwyżéj, a cień był najkrótszy, oznaczyłem to miejsce kreską wzdłuż cienia poprowadzoną. Przed zachodem słońca wbiegłem znowu na skałę i zrobiłem znak na punkcie, na który ostatnie promienie