Żyć pizangami i kukurydzą wcale nie miałem ochoty, a mięso i ostrygi psuły mi się tak szybko, że na drugi dzień jeść ich nie było można. Wypadało koniecznie obmyśleć jakie chłodniejsze schowanie.
W jednym kącie méj groty zauważyłem pod wystającym głazem ziemię miękką. Wbiłem w nią dzidę i przekonałem się że da się kopać... ale czém?
Naraz przypomniałem sobie, że na brzegu morskim znajduje się mnóstwo muszli dużych i twardych. Pobiegłem po nie, i wróciłem z sporym zapasem. W jednej płaskiéj powiodło mi się wywiercieć okręgły otwór; wprawiłem w niego kij i tym sposobem miałem rodzaj motyki, inne miały służyć do wygrzebywania poruszonéj ziemi.
Zabrałem się natychmiast do pracy. Wbijając dzidę w ziemię, podważałem bryły, które rozkruszywszy motyką, wybierałem muszlami i wynosiłem na dwór. Robota ta cięż-
Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.