Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

w tym stanie przez parę godzin; po wyjęciu i ostudzeniu, pokazały się wcale dobremi. Wprawdzie nie miały pięknéj formy, ale do użytku nadały się doskonale, i zaraz téż sobie ugotowałem w jednym koziego mleka.
Przepyszny to był przysmaczek, i od tego czasu codziennie już miewałem gorące śniadanie.
Dopiąwszy tak szczęśliwie celu długich zachodów, zabrałem się do robienia większych garnków; tamte bowiem nie miały więcéj objętości nad kwaterkę. Już teraz robota szła mi daleko łatwiéj, bo nabyłem wprawy, ale zawsze jeszcze garnki nie odznaczały się regularnością ścian; mniejsza o to, byle tylko służyły do użytku.
Wyrobiwszy z wielką trudnością dwa duże koślawce, podobne do wiaderek, wypaliłem je należycie, a mając wczoraj zabite koźlątko, postanowiłem ugotować rosołu. Nalałem więc wody, osoliłem dobrze i przystawiłem do ognia: ale z wielkim moim smutkiem glina przepuszczała wodę, tak że cała robota na nic się nie zdała. Przyczyną tego zapewne było złe wypalenie: wstawiłem je więc napowrót w żar, trzymając w nim przez parę godzin.
Po wyjęciu gdym je począł oglądać, spostrzegłem z podziwieniem, że garnek w którym była woda, nabrał wewnątrz szkliwa czyli polewy, drugi zaś wcale nie. Co mogło być tego powodem? Rozważając długo, przyszedłem wreszcie do wniosku, że zapewne sól to sprawiła. Rozpuściwszy więc garść soli w troszce wody, polałem tym rozczynem wewnątrz i zewnątrz garnek nie polewany, i powtórnie włożyłem w ogień, Wypadek przeszedł moje oczekiwanie. Garnek nabrał pięknego szkliwa, i przystawiony z wodą do ognia, nie