przepuszczał jéj wcale. Tak więc zdałem egzamen na majstra garncarskiego.
Już było późno do gotowania obiadu, a więc dopiero nazajutrz zatrudniłem się kuchnią. Do wrzącéj i osolonéj wody włożyłem mięso; nie było wprawdzie ani włoszczyzny, ani żadnych innych korzeni do przyprawy, ale ktoby tam dbał o takie bagatele. Za to w miejsce kaszy lub ryżu, nasypałem wyłuszczonych ziarn kukurydzy.
Chcąc zaprosić się na obiad wytworny i uczcić należycie dzień skosztowania rosołu, nakryłem kamień liściem kokosowym, postawiłem na nim coś podobnego do miseczki którą przedwczoraj zrobiłem, położyłem obok tego widelec wystrugany z drzewa, mój nóż i łyżkę zrobioną z muszli na patyczku osadzonéj. Z jednéj strony otwarty kokos, z drugiéj ananas, miały reprezentować wety. Tak przygotowawszy wszystko, zasiadłem do stołu i odmówiwszy modlitwę, wziąłem się do jedzenia.
Ale rosół mój wcale nie odpowiedział wyobrażeniu, jakie sobie o nim robiłem. Miał smak wodnisty i był bardzo cienki. Ziarnka kukurydzowe odznaczały się za to daleko przyjemniejszym smakiem aniżeli surowe, a mięso przewyborne. Późniejsze doświadczenie nauczyło mię, że chcąc mieć dobry rosół, trzeba mięso nastawiać w zimnéj wodzie, o czém wie dobrze każda kucharka, a czego niestety nie wiedziałem i dopiero w parę miesięcy późniéj przypadkowo odkryłem[1].
- ↑ Przyczyną twardości mięsa wstawionego od razu w gotującą się wodę jest białko zwierzęce, znajdujące się obficie w mięsie, które wrzucone do waru ścina się, podobnie jak białko ja-