ka, bo o kozach przebywających daleko od mieszkania, nie można było myśleć. Zbierałem téż pataty i kukurydzę, a w jednéj z takich wycieczek odkryłem nową użyteczną roślinę, to jest ignamy[1], które i smakowały mi bardzo i urozmaicały zastawę stołu.
Jedna tylko rzecz wielce mi dokuczała, a mianowicie brak suchego drzewa. Nie zaopatrzyłem się w nie podczas lata, a teraz ani o tém myśleć nie było można, bo chociaż czasem dzień lub dwa słońce świeciło, to wszystko w lesie tak było przejęte wilgocią, iż na przypadek zgaśnięcia ognia, nie byłbym go w stanie rozniecić. Pilnie więc utrzymywałem ognisko, dokładając na noc gałęzi, a z rana rozdmuchując troskliwie tlejące się węgle.
Korzystając z pory zimowéj, umyśliłem ułatwić się z kilku ważnemi robotami, ażeby gdy nadejdzie lato, mieć więcej czasu do wycieczek i polowania. Robotami temi było przysposobienie sukien, uporządkowanie mieszkania i zrobienie sieci.
Miałem kilka skór kozich i kilkanaście zajęczych, było więc dosyć na dwa garnitury; dwóch téż koniecznie potrzebowałem: jednego lżejszego na lato, drugiego zaś dogodnego na porę deszczową.
— Jaki z ciebie elegant panie Kruzoe — mówiłem uśmiechając się, — przed półrokiem chodziłeś obtargany jak
- ↑ Ignam, należy do rodziny kolcowojowatych (Dioscoreae); nazywają się inaczéj jam, albo yoms, ma korzeń bulwiasty, mączysty i jada się jak ziemniaki, do których jest smakiem podobny.