dziad, teraz już ci się zachciewa dwóch garniturów; nie długo może będziesz potrzebował karety i cugowych koni. Możesz sobie jednak pozwolić zbytkownego ubrania, boś na nie zapracował.
Pokrajałem suknie na wzór dawniejszych, a najprzód z odpadków pozostałych zrobiłem wysoką śpiczastą czapkę, włosem na wierzch obróconą, ażeby osłaniała mię od deszczu. Potém uszyłem kaftan krótki, spodnie do kolan i kamasze; wszystko to było krajane obszernie, aby nie przylegało do ciała, gdyż w takim gorącym klimacie pociłem się nieznośnie.
Po ukończeniu pierwszego garnituru, zrobiłem drugi lżejszy, także obrócony włosem do góry, a uszyty z samych zajęczych skórek. Obadwa wyglądały arcy komicznie, ale z tém wszystkiém były bardzo dogodne, bo gdym pierwszy raz ubrał się w kostium kozi i wybiegł na deszcz, ani kropelka wody nie dostała się do skóry.
Następnie zabrałem się do rozprzestrzenienia jaskini: dzida i motyka były jedynemi narzędziami, jakie do téj pracy posiadałem; wkrótce pomnożyło je trzecie: znalazłszy nad morzem dużą muszlę, szeroką i dość płaską, sporządziłem z niéj rodzaj jakiéj takiéj łopaty, służącéj do nakładania ziemi. Wynosiłem ją w koszu plecnym, wysypując wzdłuż muru od środka.
Praca ta jednak była bardzo męcząca, i dlatego tylko z rana mając świeże po wyspaniu się siły, zajmowałem się kopaniem, całe zaś popołudnie obracałem na robienie sieci. Włókna leżały jeszcze przysposobione od wiosny, ale robota szła nadzwyczaj trudno; wiązanie było bardzo mozolném, a co
Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.