masła. Smak jednak miało nieprzyjemny, oddający się wonią kozią, ale po przetopieniu znacznie się polepszyło, nie różniąc się wiele od krowiego.
Od tego czasu często robiłem masło, płócząc je starannie i soląc, a potém przetapiając do kuchennego użytku. Z pozostałego mleka kwaśnego, po zagotowaniu tworzył się twaróg; nie było go wczém wycisnąć na sér, i zmarnował się w części.
Trzeba mi koniecznie płótna, ale zkąd go wziąść. Nakoniec zrobiłem rodzaj tkaniny z włókien pizangu; niewielki ten płat kosztował mię parę dni mozolnéj pracy, bo nie mając wyobrażenia o warsztacie tkackim, przekładałem pojedyncze sznurki osnowy, poprzecznym szpagatem. Plątało się to często, ale przecież w końcu był worek jaki taki do wyciskania sera.
Od czasu do czasu zebrawszy nieco mleka, robiłem ser, ale mimo wielkiéj chęci, spróbowałem tylko raz mały kawałek, a resztę suszyłem i chowałem na zapas zimowy.
Oprócz tego nie mało czasu zajmowało mi przygotowanie drzewa opałowego, którego brak w zeszłym roku tak mi dotkliwie uczuć się dawał. Uragany jesienne nałamały w lesie mnóstwo drzew, gdybym miał siekierę, zbiór byłby łatwy, ale w braku wszelkich narzędzi musiałem je wyłamywać, dopomagając sobie w téj pracy biednym wysłużonym nożem. Uzbierało się jednak sporo suszu; znosiłem go w powrozie na plecach i układałem pod sklepieniem jaskini jakby ściankę, mogącą mię zasłaniać od wiatru.
Zbyteczne znów kozie mięso soliłem w wielkich garnkach, trzymając w piwnicy; lecz i tę musiałem jeszcze o parę łokci pogłębić, bo gorąco mimo przykrycia starannego
Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/196
Ta strona została uwierzytelniona.