Ochłonąwszy nieco z pierwszego przerażenia, zacząłem myśleć o lepszém obwarowaniu mego mieszkania. Z początku najbardziéj dręczyło mię to, że przekopałem jaskinię na wylot, lecz po dokładniejszéj rozwadze, pokazało się że drugie wyjście nietylko nie było szkodliwém, ale nawet pożyteczném. Przypuściwszy bowiem że dzicy oblegną mój zamek i łatwo przebędą mur otaczający front, cóżbym wówczas poradził nie mając innego wyjścia; a tak pozostawała mi przynajmniéj nadzieja ucieczki do lasu, gdzie przecież jakie takie można było znaleźć schronienie.
Przedewszystkiém umyśliłem znaczną przestrzeń dokoła jaskini gęstym zasadzić gajem; w tym celu naciąwszy mnóstwo gałązek z jakiegoś drzewa podobnego do wierzby, sadziłem je w odległości stopy od siebie. Robota ta trwała przeszło przez dwa miesiące, a zasadzając codzień około stu gałęzi, utworzyłem gęste zarośle, kilka tysięcy roślin obejmujące. Nadto podniosłem mur przeszło o półtora łokcia na wysokość, zostawiając w nim otwory do wypuszczania strzał na przypadek oblężenia przez dzikich.
Praca ta tak mię zajęła, żem zupełnie zapomniał o zbożu i dopiero jednego dnia przechodząc koło jęczmienia, zobaczy-
Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/217
Ta strona została uwierzytelniona.
XXIX.
Sztuczny gaj — obfite żniwo — czwarta rocznica — modlitwa — pieczenie chleba — sito — zima — nowa wycieczka — widmo — kryjówka.